Instagram Stories i Snapchat to najnowsza i najwspanialsza reprezentacja ewolucji ludzkiej potrzeby dzielenia się swoim codziennym życiem z mniej lub bardziej bliskim otoczeniem. Ale gdzie to wszystko się zaczęło? On Vine, platforma, która ogranicza czas trwania treści, a jej celem jest stanie się przyjemnym i użytecznym środowiskiem, w którym użytkownicy mogą tworzyć i udostępniać wyjątkowe chwile.
I to jest paradygmatyczne, jak Twitter ogłasza zamknięcie Vine w pełnej okazałości formatu wideo w środowiskach społecznościowych. Coś nie do pomyślenia kilka lat temu, kiedy krótka aplikacja wideo rosła w użytkowników prawie czterokrotnie więcej niż Instagram czy WhatsApp. Nie do pomyślenia, kiedy Vine osiągnął swój szczyt w sierpniu 2014 r., kiedy to 3,6% użytkowników Androida w Stanach Zjednoczonych korzystało z aplikacji przynajmniej raz w miesiącu. Więc co się stało? Światła, kamera, akcja!
Ograniczony format, kłujące rozwiązanie
Jednym z powodów, dla których Vine wystartowało w 2013 roku, był format. Krótka treść (6 sekund), która pozwoliła użytkownikowi szybko przejrzeć swoją oś czasu. Ale jeśli użytkownik zyskał minuty dzięki temu ograniczeniu czasowemu, twórcy treści (zwani „viners”), prawdziwi bohaterowie, stanęli przed wyzwaniem skoncentruj całą możliwą wirusowość w tak krótkim czasie. Instagram zrozumiał, że czas to pieniądz i jak utrwala się (audiowizualna) wirusowość, bez tymczasowych ograniczeń (w połowie roku ogłosił, że umożliwi swoim użytkownikom udostępnianie 60-sekundowych filmów).
Wróg był w domu
Różni analitycy zgadzają się, że brak przystosowania i zrozumienia jako główne przyczyny tak nagłej i niespodziewanej śmierci. Brak przystosowania do odwrócenia spojrzenia, gdy platformy ewoluowały, jak Snapchat, postawił na możliwość dostosowywania treści, integrowania filtrów, naklejek czy tekstu. Brak zrozumienia z powodu niezrozumienia, że głównym motorem recept sieci społecznościowej są twórcy, którzy codziennie dostarczają jej treści. Twórcy lub winowajcy którzy zostali zmuszeni do migracji na inne platformy ułatwiające proces twórczy ich utworów audiowizualnych. Ci niechętni twórcy masowo przenosili odbiorców z jednej platformy na drugą. Jaka to różnica, gdzie, kiedy można cieszyć się jak.
Wszystko na makaron?
Kiedy mówimy o prawdziwych bohaterach sieci społecznościowej (generatorach treści), nie możemy zapominać, że każde stworzenie ma swoją cenę. W tym przypadku „co to za różnica gdzie, kiedy ważne jest ile”. I czy to? Vine, ze względu na swoje cechy i ograniczenia czasowe, utrudniało nie tylko producentom tworzenie treści, ale także komercyjnym markom podpisywanie umów z tymi wytwórcami. W obliczu takiego niedoboru środków pieniężnych i umów z głównymi markami w sektorze prawo podaży i popytu sprawiło, że twórca nie dbał o to, by przechodzić z jednej platformy na drugą w celu generowania dochodu, chwytając swoich odbiorców za rękę . Gala González (@galagonzalez), globalnie rozpoznawalna cyfrowa liderka w świecie mody i luksusu, niedawno oświadczyła w magazynie „Yo Donna”, że „Nie jestem blogerem, mam wpływ na ludzi”. Pytanie jest proste, ile wart jest wpływ?
Vine zaczęło spadać w tym samym momencie, w którym inne platformy, takie jak YouTube, zaczęły przyciągać swoich najbardziej wpływowych użytkowników, a Snapchat i Instagram zrozumiały użytkowników, dostosowując się do ich wymagań. Chociaż próbowali opóźnić datę śmierci skazany produkt oferujący nowe funkcjonalności (wydłużenie limitu z 6 sekund do znacznych 140 sekund w wersji beta) lub przejęcie platformy Niche (która umożliwiła najbardziej wpływowym użytkownikom łączenie się z markami komercyjnymi), wszelkie próby poszły na marne. Było już za późno.
Od „stabilnego partnera” do „skomplikowanego związku”
Kto by pomyślał, że wszystko się tak skończy. W 2012 roku Twitter ogłosił przejęcie Vine w celu rozwiązania jednego z głównych problemów firmy: trudności w przechowywaniu treści multimedialnych. Szczęśliwe czasy, w których jeden z założycieli Vine, Dom Hofman, stwierdził, że „Podobnie jak oni, chcemy ułatwić zorientowanie się, co się dzieje. Wystarczy zmienić 140 znaków na sześć sekund ”.
Ale za tak wielkim komplementem krył się trudny do dopasowania związek. Vine nigdy nie przestał czuć kolorów Twittera. Inne platformy zdołały znaleźć własną przestrzeń po tym, jak przyznały sobie „tak, chcę” (na przykład Facebook i Instagram), a jednak ani Twitter, ani Vine nie zdołały sprawić, by ich treści stały się wirusowe. Virality, tak, Święty Graal.
W przypadku Twittera, firmy, której ponownie przewodniczy Jack Dorsey (@jack), zamknięcie Vine (z partnerami założycielami spoza firmy) może być jednym z jej drobnych problemów. Doresy rezygnuje z Vine, przyznaje się do porażki i że koncentruje się na informacjach i rozrywce w czasie rzeczywistym. A kawałek Vine nie pasuje do tego równania, głównie dlatego, że nie przynosi dochodu.
Gigant z glinianymi stopami
Po zamknięciu Vine wielu analityków branżowych zastanawia się, czy to ogłoszenie jest odzwierciedleniem krótkoterminowej przyszłości, która czeka na Twittera. Północnoamerykańska sieć społecznościowa nie miała innego wyjścia, jak tylko publicznie przyznać się do głębokiego kryzysu, ogłaszając… zwolnienie 9% jej siły roboczej po stratach 93 mln euro w ostatnim kwartale.
Przyczyny historycznego upadku giganta społecznego, który zrewolucjonizował świat komunikacji? Choć dla wielu nieoczekiwane, dla niektórych było to przewidywalne. Po wzroście do 250 milionów użytkowników, konsultowani eksperci uważają, że Debiut na Twitterze wywołał głęboki kryzys, tracąc 15 000 milionów dolarów na wartości marki w ostatnim roku, gdzie zyskała tylko 20 milionów nowych użytkowników.
Jednak wielką nadzieją Jacka Dorseya (który został zwolniony w 2008 roku przed powrotem na stanowisko stałego dyrektora generalnego) było to, że wejście firmy na giełdę oznaczałoby pojawienie się ofert kupna przez duże emporia, takie jak Google czy Disney. Ale przy stratach bliskich 400 mln dolarów rocznie jest prawdopodobne, że Twitter był uważany za bardzo kosztowną opcję dla potencjalnych nabywców.
Mamy nadzieję, że Dorsey lub jakiś przyszły inwestor trafią w klucz stabilności. Rozważa się już kilka pomysłów na desperackie zwiększenie liczby użytkowników i rentowności firmy, na przykład wyeliminowanie jej największego znaku rozpoznawczego: ograniczenia do 140 znaków. Dla milionów użytkowników na całym świecie dramatyczne byłoby obserwowanie, jak głos społeczeństwa w wielkich kamieniach milowych, które miały miejsce w ostatnich latach (Zjednoczenie Operacji Triumf, Arabska Wiosna czy ataki w Paryżu, w których opublikowano 17 milionów tweetów), wyłączy się stopniowo.